Etykiety

czwartek, 14 marca 2013

Agnieszka: działka


Zakup ziemi zajął nam 1,5 roku. Przede wszystkim nic nas wtedy nie poganiało, był czas na przemyślenie wielu kwestii, wyklarowanie oczekiwań i zamierzeń. Liczyliśmy też ciągle na to, że ceny spadną, obserwowaliśmy rynek, słuchaliśmy ekspertów. Nic i nikt jednak nie mógł nam dać żadnej gwarancji, więc musieliśmy liczyć także na własną intuicję.

Szukaliśmy wszędzie gdzie się dało: poprzez biura nieruchomości, informacje od znajomych znajomych albo tamtych znajomych, ogłoszenia internetowe, poszukiwania tablic sprzedażowych w terenie. Ten ostatni sposób chyba przynosił jednak (w naszym przypadku) najlepsze efekty. Obejrzeliśmy masę działek – wiele z nic miało swoją historię: brak możliwości pociągnięcia wody – w sumie możliwość zawsze istnieje, ale w tym przypadku była bardzo kosztowna, ochrona archeologiczna, gazociąg przechodzący przez jej teren. Moją największą obawą dotyczącą każdej działki był stopień zagrożenia podtopieniami powstającymi głównie po śniegu, bo czy i jakie jest zagrożenie ze strony pobliskich akwenów wodnych sprawdziliśmy  na stronie http://geoportal.gov.pl/ . W rezultacie odpowiedź na to pytanie uzyskaliśmy od ludzi, którzy już wybudowali się w pobliżu ziemi, na której zakup się zdecydowaliśmy…

… ale zanim do tego doszło minęło 9 miesięcy. Właściwie, kiedy tylko trafiliśmy w to miejsce, wiedzieliśmy, że jest ono właśnie TYM. Zaczęliśmy negocjować cenę, ale nie przestawaliśmy rozglądać się za innymi. W końcu „urodziło się” przekonanie o zakupie, cena została definitywnie ustalona, umówiona wizyta u notariusza.

Jesteśmy obecnie właścicielami 10,5 ara ziemi rolnej piątej kategorii, która jest przekształcona na działkę budowlaną, ale dopóki nie stanie na niej dom nadal widnieje w ewidencji jako rolna a jej kategoria zwalnia nas od obowiązku płacenia podatku (jakkolwiek PIT musieliśmy złożyć i czekamy na pisemną, formalną informację). Czekamy także na wyciąg z księgi wieczystej – nawet dwa wyciągi, ponieważ mamy też procentowy udział w drogach prowadzących do naszej przyszłej posesji. W urzędzie gminy leży już (pewnie na stercie z podobnymi albo gdzieś w niej lub na samym dole J ) wniosek o przeniesienie warunków zabudowy (które zostały wydane na prośbę poprzedniego właściciela) na nas. Powinno to nastąpić w ciągu miesiąca od daty wpłynięcia, następnie 2 tygodnie będziemy musieli czekać na uprawomocnienie się tego dokumentu, by nareszcie móc wystąpić z kolejnym wnioskiem: tym razem o zmianie tychże warunków.

Już pochwaliliśmy się rodzinie naszym skrawkiem świata, przeszliśmy setki razy ten kawałeczek wszerz i wzdłuż, odrysowaliśmy powierzchnię fundamentu. Architekt zacznie pracę, gdy będziemy mieli pozwolenie na zmianę warunków zabudowy (mam nadzieję, że tak będzie postanowione).

Hmmm… więc może czas na pierwsze prace, bo później może być ciężko, musimy rozkładać siły. Zastanawiamy się nad ogrodzeniem (takim roboczym – z siatki leśnej). Chcemy, żeby było jak najtaniej – pieniądze przydadzą się na inne wydatki. Przejrzeliśmy oferty w sklepach, na internecie, ale od 15 marca w jednym z marketów budowlanych jest ona w bardzo atrakcyjnej cenie. Niestety nie podano jej wysokości. Czekamy do jutra (…)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz