Za kilka dni mija miesiąc od złożenia dokumentu w
urzędzie. Nadal czekamy. Lada chwila powinniśmy dostać odpowiedź. Tik tak tik
tak (…) jak to wszystko się ciągnie. Wiedzieliśmy, że tak będzie, ale nie
wydawało się wtedy, że to właśnie czas będzie bezczelny a nie jego brak (…).
Zaczyna mnie irytować, bo chciałoby się, żeby to było JUŻ, SZYBCIEJ. Na razie bardziej
wyczerpuje nas właśnie to czekanie. Choć tak naprawdę nuda nam nie dokucza
(jest ogrom rzeczy do przemyślenia i zrobienia), ale sama czynność CZEKANIA
dręczy (przynajmniej moją niecierpliwą, kobiecą duszę).
Wczoraj Dawid zadzwonił do urzędu dowiedzieć się, jak
nasza sprawa. Odpowiedź już istnieje, czeka na przygotowanie do wysłania. Drży
we mnie wszystko, ale cóż – nikt nie zrobił nic złego, moja złość wynika tylko
z pragnienia.
Mąż za to tworzy model domku w „3D”. Dla mnie jest to
czymś cudownym, bo nie mam kompletnie wyczucia przestrzeni i dwuwymiarowe
rysunki albo stwierdzenie, że któreś z pomieszczeń będzie miało tyle i tyle
metrów kwadratowych, niewiele mi mówią. Nasz mały klocek jest już na etapie
meblowania – sprawdzamy jego ustawność. Teraz to dopiero tak naprawdę widzę.
Rzeczywiście będzie niewielki, ale robiliśmy wszystko, żeby był jak najbardziej
funkcjonalny. Osiągnęliśmy swój cel. Poza tym zamienić 39m² na około 100m²
(parter plus poddasze użytkowe) – to nie jest wcale tak mało. Tylko że na tej
powierzchni wiele musi się zmieścić – kuchnia otwarta na salon, większa
łazienka na dole (na górze nie robimy drugiej, chociaż już jesteśmy przez to
atakowani krytyką), pokój (na początku dla dziewczynek – później dla gości), na
górze trzy pokoje i suszarnia. Tak optymalnie dla naszej czwórki i z myślą o
ewentualnym piątym członku rodziny. W sam raz.
Na razie czekamy na to pismo, składamy jak najszybciej
kolejne. Ruszamy z projektem.
Tik tak tik tak…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz