Kiedy Dawid opowiadał mi o domu pasywnym – o tym, że
grzeją go ludzie, urządzenia elektryczne (telewizor, laptop, lodówka itd.),
jakoś długo nie mogło się to zmieścić w moim małym, kubusiowym rozumku.
Tłumaczył, tłumaczył, a ja wręcz parskałam i dławiłam śmiech, gdy mówił, że
efektywnie wykorzystywana będzie nawet energia kubka z gorącą herbatą. To
jasne, że to ciepło jest oddawane, że wytwarzamy je my, nasze otoczenie, ale to
przecież (wydawałoby się) tak niewiele, więc jakim cudem ma zapewnić komfort
cieplny w domu?
W tej chwili już nie budzi to moich wątpliwości.
Zdobyłam wystarczającą ilość wiedzy, by UWIERZYĆ. Przychodzą teraz kolejne
pytania i wątpliwości, na przykład odnośnie tego komfortu cieplnego. Komfortowo
– to znaczy ile stopni? Wyczytałam gdzieś, że do obliczeń dla tego typu domu w
Niemczech przyjmuje się 19°C w pomieszczeniach w dzień, w nocy trochę mniej.
Natomiast z Polsce jest to 20°C i tyle samo w nocy. Czy to dużo czy mało? Jak
na sposób, w jaki pozyskiwane i „przechowywane” jest ciepło myślę, że
rewelacyjnie. Jednak dla wielu dwadzieścia stopni to tragedia. Wszystko zależy
od osobistych upodobań i przyzwyczajeń. Dla naszej rodziny w tej chwili
najwygodniejszą temperaturą jest 21°C.
Jeszcze niedawno molestowałam męża pytaniami o to
nieszczęsne dogrzewanie. Najpierw słyszałam, że będzie awaryjnie, później padło
hasło „ogrzewanie podłogowe”. Jakoś tak zaczęła się rozpadać moja wizja tej
pasywności domu. Bo niby jak? Że tutaj ludzie, sprzęty, gotowanie, że niby tak
mądrze wszystko rozwiązane, a mamy dogrzewać? A skąd będziemy wiedzieli, jak
często będziemy musieli korzystać z dodatkowego źródła ciepła? Jak można
obliczyć przenikalność cieplną domu (nawet nie wiem, czy taki termin istnieje;
mam na myśli konkretną informację na temat tego, jak szybko i w jakim stopniu
dom będzie się nagrzewał lub wychładzał – bo przecież mimo tych minimum 30 cm
styropianu, będzie do tego dochodziło)?
Istnieją domy pasywne, które nie potrzebują dodatkowych instalacji grzewczych. Są to ekstremalne
przypadki i koszt ich wybudowania jest tak wysoki, że wręcz ekonomicznie
nieopłacalny. Gdy już będziemy mieli profesjonalny projekt, będzie można
wyliczyć jaki standard będzie posiadał nasz budynek i jak wiele będzie mógł
znieść. Dla różnych projektów wygląda to inaczej – zależy to między innymi od
ich wielkości, powierzchni okien, usytuowania itp. Wiadomo, że jeżeli nadejdzie
zima, która uraczy nas siarczystymi mrozami przez choćby miesiąc, wtedy
dogrzewać będzie trzeba więcej a mniej (a może nawet czasami wcale) jeśli
pogoda będzie trzymała się średnich dla wyznaczonej strefy klimatycznej.
Jednak jakaś „grzałka w razie Wu” musi być.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz